Siedzę przed komputerem i zastanawiam się, co robić w Pradze w zimie. Włączam skrzynkę odbiorczą i co dziś widzę? Newsletter z mojego ulubionego supermarketu online, a tam tytuł:
Zabijačka je tu!
Uśmiecha się do mnie wesoła świnka. Chociaż jej jest już chyba wszystko jedno.
Zabijaczka już tu jest. Brzmi strasznie?
W przeciwieństwie do mego czeskiego męża nie jestem miłośnikiem mięsa. Nie lubię podrobów, nie jem ich, mam problem natury psychicznej włożyć wątróbkę do buzi, ale nie jestem też wegetarianinem. Pierwsze moje spotkania z zabijaczką to zabijaczkowa polewka, czyli zupa z krwi z pęczakiem.
Zapoznawcza wizyta u czeskiej rodziny mojego męża była dla mnie stresująca. Dodatkowo fakt bariery językowej na pewno mi nie pomagał. Na wejściu jako wielki specjał była mi podana właśnie zabijaczkowa zupa. Zupa z krwi. Co teraz? Konsternacja. Odmówić będzie niegrzecznie. Rodzina czeka, patrzy, gość z Polski przyjechał, chcieli dogodzić. Połykam pierwszą łyżkę szaroburej brei. Organizm nie współpracuje. Nie o smak chodzi, to moja wyobraźnia działa zbyt intensywnie. Jeśli będę kontynuować, zupę zaraz zobaczymy znowu.
Ładnie odmawiam, tłumaczę się, uśmiecham przepraszająco. Mąż ratuje sytuację i dojada zjada zupę. Idę odpocząć po długiej podróży zanim zejdzie się reszta rodziny oglądać obcokrajowca.
To był nasz początek znajomości z teściową.
Gdy już mieszkaliśmy jakiś czas w Pradze, mąż zaczął w zimowych miesiącach wyszukiwać zabijaczki w okolicy.
Zabijačka to świniobicie, zabijania świni w celu pozyskania mięsa. Zazwyczaj odbywa się w zimie, od grudnia do marca. Wtedy jest bowiem odpowiednia temperatura do rozpracowania wieprzowych tuszy.
Nie może być zbyt ciepło, aby nie przeszkadzały owady i mięso się nie psuło. Jednocześnie nie może być zbyć zimno, aby rzeźnik był w stanie pracować na świeżym powietrzu i nie odkroił sobie zamarzniętych, skostniałych palców.
W dawnych czasach zabijačka na wsiach to nie tylko sposób na zdobycie pożywienia, ale również towarzyskie spotkanie. Rodzina organizująca świniobicie zapraszała do siebie krewnych i znajomych, aby Ci pomogli w robieniu mięsnych przetworów. W dobrym tonie było przekazać potem pomocnikom wałóweczkę ze świeżych produktów w ramach podziękowanie. Z zabijaczką nierozłącznie kojarzy się kieliszek dobrej, domowej śliwowicy, jako nagroda za ciężką pracę na świeżym powietrzu.
W Pradze zabijačka ogranicza się do przygotowania dań z pozyskanego mięsa. Czasem, w miejscu odbywania się zabijaczki, na ulicy wisi wieprzowa tusza na trójnożnym stojaku. Pewnego razu, gdy stałam obok takiego stojaka na zabijaczce w centrum miasta, obok przechodziły turystki z Anglii (sądząc po akcencie). Były w szoku.
Ja na początku też. Ale zabijaczka to również przypomnienie, że mięso nie rośnie na półkach w supermarkecie. Salceson, wątrobianki, kaszanki, kiełbasy, kotlety, golonki, gulasze, głowizna, ozorki, skwarki, które Czesi uwielbiają. Wszystko świeże, podlane kieliszkiem czegoś na rozgrzanie. Zabijaczki kiedyś robiło się przecież na dworze i do tej pory są organizowane na placach czy przed restauracjami. Bywają również nazywane wieprzową ucztą (vepřové hody). Kto lubi, bardzo polecam.
Fragmenty z czeskiej zabijaczki można zobaczyć w filmie Jiřiego Menzla i Bohumila Hrabala Postrzyżyny (Postřižiny).
Na katedrze św. Wita, obok Złotej Bramy, znajduje się mała rzeźba zabijaczki, usosabiająca grudzień (o tym wspominam też w moim przewodniku po Pradze „Praga. Praktyczny przewodnik na 3 dni. Najciekawsze miejsca„).
Jeśli jesteś ciekawy, na jakie imprezy możesz się wybrać w Pradze oraz chcesz wiedzieć więcej o Czechach, polub moją stronę na Facebooku. Twoje naciśnięcie przycisku Lubię to mnie niezmiernie cieszy i motywuje mnie do pracy. Dziękuję! Zajrzyj też na Instagram do Bardzo Fantastycznej Pragi i dodaj mój profil do Obserwowanych.
Do zobaczenia na Facebooku i Instagramie!